niedziela, 17 lutego 2013

Dlaczego nie ufam Służbie Zdrowia?


            Hasło ,,Służba Zdrowia'' budzi u większości śmiech i potakiwanie ze zrozumieniem głową. Czy jednak wiedzą o co naprawdę chodzi? Już się chyba utarło, że pewne rzeczy są złe, krytykowane i najlepiej byłoby się ich pozbyć. Tak jest ze wspomnianą Służbą, politykami (na czele z Tuskiem), PKP (bo przecież pociągi ZAWSZE się spóźniają, kolejka ZAWSZE jest długa, ZAWSZE jest czynne tylko jedno okienko i ZAWSZE trzeba jechać zdezelowanym wrakiem). Niestety, mimo iż większość wyraża zrozumienie w pewnych kwestiach, najczęściej nic o nich nie wie. Albo też wie niewiele. Można narzekać na polityków, nie wie wiedząc właściwie, co zrobili źle.
            Nie chcę pisać o rzeczach, których nie widziałam na własne oczy, a znam jedynie ze słyszenia. Napiszę o tym, co przeczytałam w sprawdzonych źródłach, tudzież przeżyłam sama. Największy problem Służby Zdrowia? Taki jak innych instytucji. Brak odpowiedniego kapitału oraz złe zarządzanie pieniędzmi, w które jest się zaopatrzonym. Bez wątpienia daleko nam do posiadania nowoczesnych szpitali z cudownymi warunkami sanitarnymi.
            Podobno lekarze bywają przemęczeni, ponieważ muszą pracować z osobami, które wciąż narzekają, żyją w ciągłej nerwówce, zwłaszcza pracując na pogotowiu. Dlatego czasem bywają niemili lub im się zwyczajnie nie chce. Zależy im na ilości obsłużonych pacjentów, a nie jakości badań. I to jest właśnie to podejście, którego NIENAWIDZĘ.
            Kiedy podjęłam wakacyjną pracę musiałam nauczyć się jednej, bardzo ważnej rzeczy- klient nasz pan. Niby znane wszystkim hasło. Mając nad sobą czujne oko szefa, starałam się wykonywać swą pracę jak najlepiej. Nikt nie pytał mnie, jaki mam dziś humor, czy pogoda źle na mnie wpływa, a może jestem zmęczona przez stanie ósmą godzinę na nogach? A czy to kogoś obchodzi? Mam spełniać swoje obowiązki i tyle. W taki sposób zaczęłam postrzegać pracowników innych instytucji. Pani w sklepie MA OBOWIĄZEK być dla mnie miłą i podać mi to o co proszę, ponieważ jest to jej praca. Tak samo pan/pani doktor MUSI być osobą rzetelną i sympatyczną dla swoich pacjentów, bo tego wymaga stanowisko lekarza. W czym problem?
            Nigdy nie lubiłam czekać w przychodni pełnej zakatarzonych, kaszlących dzieci i ich zdenerwowanych rodziców. Odkąd wyrosłam z bawienia się klockami w poczekalni zaczęło to dla mnie stanowić prawdziwą mękę. Wolę już nawet chodzić z katarem (przepraszam, to nieco egoistyczne, bo zarażam innych), niż udać się w to miejsce. Niestety czasem trzeba.
            Co mnie boli? Traktowanie. Niedoinformowane panie w recepcji i lekarki, które piją kawę w godzinach pracy, podczas gdy tłum ludzi czeka pod ich drzwiami. Po to, by wróciły z przerwy po przerwie, na 10 minut przed końcem dyżuru. Razi mnie ta ignorancja, czynienie wszystkiego z wielką łaską. I poczucie bezwzględnej wyższości. Oczywiście (chwała Bogu!) nie wszyscy są tacy. Jednakże z tymi, pewnie trochę stereotypowymi przypadkami spotkałam się sama.
            Chyba nikt nie będzie mi w stanie wmówić (nawet gazety medyczne), że to praca temperuje człowieka. W złym znaczeniu tego słowa. Pewne cechy, takie jak na przykład empatia tudzież poczucie obowiązku powinny być stałe. Podejście do pacjentów musi się zmienić. Problem polega na tym, że nieprywatni lekarze nie traktują ich jako, nazwijmy to ,,klientów'' lecz przykrą powinność do spełnienia. I nie dziwię się tym, którzy nie chcą płacić podatków na Służbę Zdrowia, skoro później i tak muszą korzystać z usług prywatnych medyków (by zaoszczędzić swój czas i nerwy, a także być fachowo obsłużonym).
            Dobrze czasem trzasnąć drzwiami, nawet w imię nazwania źle wychowanym. Nasze niezadowolenie BYĆ MOŻE zmusi pracowników ,,zdrowotnych organizacji'' do MYŚLENIA. Nie tylko o sobie, lecz także (a może raczej: przede wszystkim) o innych. Dlatego apeluję do Was, biolchemicy! Jeśli już ukończycie wymarzone studia medyczne, nie dajcie się wciągnąć w światek ,,karierowiczów''. Róbcie to, co podpowiada Wam sumienie. I nie zapominajcie, by być przede wszystkim ludźmi. Dla ludzi.